Największe kłamstwo o wystąpieniach publicznych?

Prezentacje

Czy ktoś kiedyś pokazał Ci taki wykres?

Czy ktoś kiedyś powiedział Ci, że kiedy mówisz do innych ludzi, to oni odczytują:
• 55% informacji z „mowy” Twojego ciała
• 38% informacji z brzmienia Twojego głosu
• a tylko 7% informacji z treści Twojej wypowiedzi, czyli ze słów, które wypowiadasz?

Bardzo prawdopobne, że zdarzyło Ci się spotkać z taką informacją. Bo ona się pojawia w wielu źródłach.

Mówią o niej trenerzy na szkoleniach z „autoprezentacji”, sam tego doświadczyłem przed laty. Znalazłem ją też w materiałach ze szkolenia, na którym byli ludzie z zespołu, którym kierowałem.

Trafiłem na nią nawet w podręczniku dla trenerów biznesu, którą dostałem w „Szkole Trenerów” ponad dwanaście lat temu.

Problem z tą informacją polega na tym, że to nieprawda.

Tak. Jeśli zdarzyło Ci się trafić na tę informację podaną jako fakt/wynik badań naukowych, to przykro mi, ale Cię okłamano. W najlepszym razie nieświadomie wprowadzono w błąd.

Kiedy ja pierwszy raz zetknąłem się z tą zasadą „55-38-7”, to zareagowałem tak, jak większość ludzi: „Trener na szkoleniu tak mówi, a trener przecież się na tym zna, więc to pewnie prawda”. Zgodnie z podejściem „po co drążyć temat?”.

Następnie kupiłem sobie dwie książki o „mowie ciała”. Skoro to taki ważny element komunikacji, skoro ludzie ponad połowę informacji „wyczytują” z mowy ciała, to trzeba się tym zająć w pierwszej kolejności, prawda?

Książki przeczytałem, ale nadal coś mi w tej koncepcji nie pasowało. Wydawało mi się nielogiczne to, że te wszystkie słowa podczas prezentacji i wystąpień publicznych mają tak małe znaczenie. No bo serio, siedem procent? To tyle, co nic. Wyobraź sobie, że masz stówę w drobnych nominałach i „znika” Ci siedem złotych. Nie będziesz drzeć szat z tego powodu. O ile w ogóle zauważysz brak, machniesz ręką.

W końcu zacząłem drążyć i szukać. Skąd się wzięły te liczby? Kto to zbadał i w jaki sposób doszedł do takich ustaleń?

I znalazłem.

Niejaki Albert Mehrabian, profesor z Kalifornii, za młodu przeprowadził eksperyment, na który powołują się bieda-kołcze od „autoprezentacji”. I rzeczywiście, w wynikach eksperymentu pojawiają się liczby 55-38-7.
Tyle, że do interpretacji badań profesora Mehrabiana potrzeba pewnej rzadkiej umiejętności zwanej „czytanie ze zrozumieniem”, bo

są co najmniej dwie istotne informacje do uwzględnienia.

Profesor Albert Mehrabian. Źródło: ustudio.com

Po pierwsze – eksperyment dotyczył komunikacji niespójnej. To znaczy takich sytuacji, gdy słowa, ton głosu i gesty/postawa wydają się „wysyłać” różne przekazy. Doskonale znają to panowie, którzy choć raz usłyszeli gniewne „NIC!”, gdy zapytali: „co ci jest, kochanie?” 😉

Po drugie – badanie profesora Mehrabiana skupiało się na komunikacji postaw i uczuć. Nie danych, nie faktów, tylko emocji.

I właśnie w takich sytuacjach – gdy w sposób sprzeczny (słowa/głos/ciało) mówimy o swoich emocjach, zastosowanie ma reguła 55-38-7. Jeśli „coś nam się nie zgadza”, to interpretujemy najpierw to, co widzimy (postawa, mimika, gestykulacja). W drugiej kolejności próbujemy odczytać coś z tonu głosu.

W takim ujęciu to ma sens, prawda?

A jaki z tego wniosek dla twórców prezentacji i osób występujących publicznie?

Po pierwsze, moim zdaniem cała ta „mowa ciała” jest nieco przereklamowana.

O ile podczas wystąpienia nie robisz:
• czegoś naprawdę mocno odwracającego uwagę od Twoich słów
• lub ewidentnie negującego Twoją wypowiedź,
to nie przejmuj się tak bardzo „mową ciała”.

Przede wszystkim kontakt wzrokowy

Wśród wszystkich osób, którym dotychczas pomogłem tworzyć i przedstawiać lepsze prezentacje, najważniejszym problemem wokół „mowy ciała” był kontakt wzrokowy ze słuchaczami. A raczej brak tego kontaktu. Patrzenie na ekran, w podłogę lub „w przestrzeń”, zamiast na słuchaczy.
Na tym warto się skupić i o to zadbać – w prezentacjach „w realu” nawiąż kontakt wzrokowy przynajmniej na kilka sekund z każdą osobą na widowni.
W prezentacjach online to też jest ważne – patrz w kamerę, choć dużo bardziej kuszące jest spoglądanie na ekran. Niełatwe, nieintuicyjne, ale da się wyćwiczyć.

Po drugie – skup się na tym, co chcesz osiągnąć tą prezentacją (cel), kto jej będzie słuchał (odbiorcy) i co ma zostać w głowach tych ludzi po Twoim wystąpieniu (przesłanie). Te trzy rzeczy są wielokrotnie ważniejsze od tego, czy podczas wystąpienia będziesz nieco nerwowo ściskać dłonie lub trzymać je ułożone „w piramidkę”. Zerknij na moje artykuły na mocprezentacji.pl, polub stronę na Facebook’u i śledź na LinkedIn. Tam już jest sporo przydatnej wiedzy, a będzie jej wciąż przybywać.

Po trzecie – zastanów się, jaką historię opowiesz swoim słuchaczom. W jaką strukturę ułożysz treść swojego wystąpienia? Jakich użyjesz słów? Jeśli Twoja opowieść zaciekawi słuchaczy, to kwestia ewentualnych niedociągnięć „mowy ciała” (mało prawdodobnych, mówię to z doświadczenia) nie będzie miała znaczenia.

A co jest najważniejsze?

Kiedy przed kolejnymi warsztatami z tworzenia i przedstawiania prezentacji pytam ich przyszłych uczestników o oczekiwania, często słyszę/czytam o tematach związanych z „mową ciała”. „Podczas prezentacji chodzić czy nie chodzić?”, „co zrobić z rękami?”, „jaka postawa ciała jest najbardziej odpowiednia?” – to tylko kilka przykładów.
Natomiast po warsztatach, po obejrzeniu nagrań swoich wystąpień, po poznaniu mojej perspektywy na tworzenie prezentacji i występowanie, ludzie już rozumieją, że mowa ciała nie jest najważniejsza.
Najważniejsze jest to, co po Twoim wystąpieniu ludzie będą myśleć, co będą czuć i co z tym wszystkim zrobią.

Z tą myślą Cię zostawiam. Jeśli masz ochotę, napisz do mnie, co o tym sądzisz i daj znać, jeśli mogę Ci jakoś pomóc!

Prezentacja Doskonała

Wszystko o prezentacjach w jednej książce

Wybierz ulubiony format, kup i doskonal swoje wystąpienia!

Zobacz również

Materiały do pobrania - mocprezentacji.pl

Pobierz bezpłatne materiały o prezentacjach