Uwaga: Ten artykuł nie jest o tym, jak „załatwić” sobie możliwość wystąpienia przed Najważniejszymi z Ważnych. To musisz sobie ogarnąć we własnym zakresie. Ten artykuł jest po to, żeby dostarczyć Ci informacji o tym, jak wystąpienia przed Zarządem nie schrzanić.
Pracujesz w firmie już jakiś czas. Znasz i dobrze robisz swoją robotę. Ludzie na najwyższych stanowiskach być może nawet są do pewnego stopnia świadomi faktu Twojego istnienia. Przy odrobinie szczęścia są w stanie skojarzyć Twoją twarz z imieniem.
Widzisz wokół różne rzeczy, obserwujesz procesy i działania innych, masz świadomość co i jak działa. I jest ten jeden obszar, o którym wiesz, że można byłoby go lepiej zorganizować. Masz pomysł. Chcesz go wdrożyć. Potrzebujesz decyzji decydentów podejmujących decyzje.
Masz jakiś problem?
Pomysły są fajne. Ludzie, zwłaszcza z krótszym stażem w organizacji, mają mnóstwo fajnych pomysłów. Ludzie w zarządzie codziennie słyszą o wielu nowych pomysłach. Ale ludzie w zarządzie nie są od akceptowania pomysłów. Oni są (między innymi) od rozwiązywania problemów (w korporacjach nie używa się słowa na „p”, mówi się „wyzwania”) i zapobiegania ich wystąpieniu. Twój pomysł ich nie interesuje, jeśli nie zobaczą problemu, jaki ten pomysł z nich zdejmie. Jeśli chcesz przykuć uwagę top-menedżerów, zacznij wystąpienie od określenia problemu. Pokaż całą sytuację, nakreśl kontekst, powiedz o potencjalnych i realnych zagrożeniach, a także zwróć uwagę na pilność problemu. Optymalnie będzie, jeśli tą częścią wystąpienia uda Ci się wywołać coś, co z angielska nazywam the „o k…a!” effect.
Kasa, Misiu. Kasa!
Wypuściłem Cię trochę na minę. Zarząd nie lubi, gdy ktoś przychodzi i zgłasza problem. „Jeśli nie jesteś częścią rozwiązania, jesteś częścią problemu”, mawiają niektórzy. Co innego, gdy wraz z problemem przynosisz dobry pomysł na rozwiązanie. Problem w firmie przeważnie oznacza, że firma zarobi mniej kasy niż planowano albo będzie musiała wydać kasę „bezpotrzebnie” jak mawiał mój syn w wieku czterech lat.
Jeśli zadanie z poprzedniego akapitu zostało przez Ciebie wykonane, to „Ważniaki” wiedzą już, że problem jest. Teraz im pokaż, że wiesz, jak ten problem rozwiązać. Mało tego, masz pod to liczby. Wiesz, ile, skąd, kto, kiedy, jak. Sprawdź dwa razy, cyferki muszą Ci się zgadzać. Gdzie, jak gdzie, ale w liczbach na pewno zarządu nie oszwabisz. Serio, sprawdź, daj komuś do sprawdzenia. Jeśli zarząd przyłapie Cię na jednym błędzie, wiarygodność wszystkich Twoich danych pójdzie z dymem. Tu nie ma miejsca na błędy. Dbałość o szczegóły jest tutaj niezwykle ważna.
Z zarządem jak z dzieckiem
Nie, nie za rękę i do baru. To znaczy, nie wiem jakie tam macie relacje w firmie, nie moja sprawa. Ja zajmuję się prezentacjami (chociaż znam osobiście jednego Dyrektora Od Wódki, który wcale nie pracuje w branży alkoholowej). Chodzi o coś innego: z zarządem jak z dzieckiem rozmawiaj. Prosto mów. Ludzie na najwyższych stołkach mają codziennie przegrzane zwoje mózgowe od nadmiaru informacji. Bez przerwy ktoś coś od nich chce. Oni też mają na głowie szefów, rady nadzorcze, akcjonariuszy, właścicieli firmy. Jedna z moich menedżerek (członkini zarządu) mawia, że im wyżej w strukturze, tym wyższa pensja nie ze względu na ilość pracy, ale za poziom frustracji.
Mów zatem prosto, jak do dwunastolatka. Ale też nie tłumacz wszystkiego jak przedszkolakowi. Jeśli widzisz po słuchaczach, że oni to wiedzą, to potwierdź i skocz dalej. Czas to pieniądz.
Czy można otworzyć okno?
Zarezerwuj odpowiednią część czasu swojego wystąpienia na pytania. I módl się, żeby jedynym ani pierwszym pytaniem nie było to rozpoczynające niniejszy akapit. Dużo wnikliwych pytań na temat to dobry znak. Słuchali, zainteresowali się, chcą wiedzieć więcej. Najgorsza jest cisza.
Dwa słowa, których wszyscy się boją (niepotrzebnie)
„Nie wiem” – nie powiedział prawie nikt, nigdy w ostatnich latach. Zobacz np. występy polityków. Każdy jest ekspertem w każdej dziedzinie. Niestety, w biznesie też to obserwuję. Mam wrażenie, że ludziom strasznie trudno przechodzą przez gardło te dwa słowa razem. Zwłaszcza na prezentacjach. Ileż razy to widziałem – pada jakieś pytanie, widać, że gościu jest zaskoczony, ale brnie, kręci, kombinuje. I traci wiarygodność. Nie wiesz, to nie wiesz. Mówisz „nie wiem, sprawdzę i najpóźniej do wtedy i wtedy dam odpowiedź”. Nie ma w tym nic złego, nikt nie jest chodzącą encyklopedią, a głowa to nie śmietnik, żeby do niej wszystko wrzucać. Od tego masz komputer i pliki w chmurze. Acha, byłbym zapomniał. Pewnie przyjdzie Ci to do głowy, ale gdyby jednak nie, to doradzę: przygotuj się do tego wystąpienia (przyda Ci się ten artykuł). Prezentacja przed zarządem to szansa na zaistnienie w świadomości top-menedżerów jako osoba cenna dla organizacji, dostrzegająca problemy i umiejąca je efektywnie rozwiązać.
Zdecydowanie chcesz mieć taką etykietkę, więc działaj.